środa, 12 grudnia 2007

Nowa robótka…


Myślałam, że będę częściej zaglądać na bloga, a tymczasem jest gorzej niż było. Chyba mam alergię na pisanie.
To mój zakup z Allegro, sprzed kilku tygodni.  Pierwszy, jeśli chodzi o włóczkę i na pewno nie ostatni.





A to nowa robótka…  Tylko fotka trochę nieaktualna, w tej chwili jestem na etapie rękawów. Tym razem najzwyklejszy wzór. Mam dość tych wszystkich warkoczy i ażurów. Ciekawe na jak długo.

 


Płaszcz oczywiście gotowy. Niestety, już nie zdążyłam go założyć. Zrobiło się zimno i…
Zaczeka na wiosnę. Poza tym coś mi nie wyszło z rękawami. Za duże główki. Czeka mnie prucie i zmniejszanie.
Za to w podwójnym polarze śmigam często.




środa, 24 października 2007

Nowy zakup…


Oto mój nowy zakup…




I co niby ma stepper do robótek ręcznych? W moim przypadku ma. Po prostu, drutuję w czasie ćwiczeń. Nie wiedziałam, czy takie coś będzie możliwe, ale spróbowałam i okazało się, że jak najbardziej. Do tego dochodzi oglądanie TV (żeby się nie nudziło). Takie 3 w 1.
Myślę, że dzięki temu szybciej zrobię rękawy do płaszcza. Chciałabym go założyć jeszcze tej jesieni…


Dawno temu wpadł mi w oko ten żakiet…





Już wykorzystałam wykrój na podwójny (dwustronny) polar. Bardzo się przydaje na ostatnie zimne dni. Może wkrótce wrzucę fotkę. Teraz wzięłam się za sztruks (kupiłam kiedyś na Allegro), wykroiłam, trochę pozszywałam i… tradycyjna przerwa.
Chodzi mi po głowie zakup nowych włóczek. Zastanawiam się, jakie to mają być włóczki. Może Szrenica, może Malwa, może Chmurka, może jeszcze coś innego… Bo marzą mi się ze trzy tuniki. Nie mam żadnej, zawsze robiłam raczej krótkie swetry.






wtorek, 16 października 2007

Po dłuuugiej przerwie…


Wypadałoby wrócić do prowadzenia bloga. Mam nadzieję, że mi się w najbliższym czasie uda.
Jestem w trakcie robienia płaszcza ze Szrenicy, właściwie to zostały mi tylko rękawy, kaptur (o ile wystarczy włóczki) i zszywanie. Może założę go jeszcze w tym roku, przed nadejściem zimy.
Byłam niedawno w sklepie z włóczkami i przeżyłam wielki szok. Ceny!!! Jeszcze niedawno kupowałam Puchatkę po 5,50 za motek, teraz aż 6,70. Podobnie Malwa (a chcę kupić) z 4,90 na 6. Czyli na razie koniec z kupnem w realu, będę musiała znów skorzystać z oferty Apmar, jakoś przeboleję te całe kilogramy.

Nie mam nic nowego, to będzie coś starszego, czyli bluzka uszyta kiedyś tam, nie pamiętam kiedy.
Kieszenie naszyte są równo, nie wiem dlaczego na fotce wygląda, jakby jedna była wyżej, a druga niżej.


















 

piątek, 17 sierpnia 2007

Plany były… i na planach się skończyło…


Urlop się skończył, wróciłam do domu, a robótki… bez komentarza. Prawie nic nie zrobiłam. Tylko tyle…



W pewnym momencie zabrakło mi pomysłu. Myślałam, myślałam, myślałam…   Dni mijały…   Aż w końcu zdecydowałam się na wzór najprostszy z możliwych.
Za to zwiedziłam trochę przecudnych miejsc (kocham pachnące, sosnowe lasy), przeczytałam trzy książki. Kilka razy zajrzałam do netu, niestety. Na szczęście na krótko, głównie w poszukiwaniu inspiracji na tunikę. I wszystko na darmo.
Znów odwiedziłam sklep z tkaninami…   Będzie nowa spódnica i żakiet. I czekam na przesyłkę z Allegro. Coś się spóźnia, a muszę w szybkim tempie uszyć kieckę na wesele.





środa, 18 lipca 2007

Włóczkowe zakupy…


Mam wreszcie włóczkę, aż 2,5 kg. Jeden Szrenicy na płaszcz, półtora Bawełny na tunikę i…   Zastanowię się.
Teraz nie ma wykrętów, muszę wziąć się za robótki. Płaszcz na razie sobie podaruję, z tuniką musze się pośpieszyć, zanim lato się skończy. W przyszłym tygodniu zaczyna się urlop, trzy tygodnie, więc na pewno czas się znajdzie.
Jeśli planowany wyjazd dojdzie do skutku, na pewno druty pojada razem ze mną. Przynajmniej nie będę się nudzić podczas 10 godzinnej jazdy pociągiem.
Tylko że ja nie mam żadnego pomysłu. Pustka w głowie. Przeglądnęłam też mnóstwo wzorów w poszukiwaniu inspiracji i nic…   Najgorzej jest zacząć, potem jakoś pójdzie.








piątek, 8 czerwca 2007

...


Urlop mi się kończy, niestety. Tradycyjnie miałam sporo planów, tradycyjnie prawie nic z nich nie wyszło.
Myślałam, że „wyjeżdżę się” na rowerze za wszystkie czasy, a tu pogoda skutecznie mi to uniemożliwiła. Dopiero od środy jest w miarę ok, dziś nawet było super. No i sobie pojeździłam, ale niezbyt daleko, ze strachu przed zapowiadanymi burzami.
Wczoraj miałam zaliczyć dawno planowaną trasę, ale wróciłam się po 19 km. Nad miejscem, do którego miałam się udać, ujrzałam niezbyt przyjaźnie wyglądające chmury. Trudno stwierdzić, czy rzeczywiście takie były, czy to może mgła, czy złudzenie optyczne…
Dziś było krótko, bo tak sobie zaplanowałam.
Lniana tunika skończona. Muszę jeszcze tylko przyszyć guziki. Może jutro zacznę szyć sukienkę…
A poza tym, to po co mi ten blog robótkowy, skoro ostatnio w ogóle nie drutuję…???

Dawniej drutowałam częściej, na przykład taki sweter, z Malwy...
Pomysł własny, a włóczka z odzysku. Poprzedni sweter nie nadawał się do noszenia, był za wielki, za krótki i w ogóle nie taki, jak powinien.










niedziela, 20 maja 2007

Polarowy sweter…

    
No i nie przejechałam tych 60 km. Zmieniłam plany, wybrałam inną trasę.  Co się odwlecze… Jeśli w następny weekend pogoda dopisze, na pewno nadrobię zaległości.
Zrobiłam dziś kilka cm swetra…   Jak mi to opornie idzie…   Chyba rzucę go w kąt i zajmę się czymś innym. Dobrze byłoby wrócić do pomysłu związanego z tuniką, nie mam tylko odpowiedniej włóczki. 
Postanowiłam w końcu wrzucić na bloga coś, co skończyłam kilka tygodni temu. Był sobie stary, przyniszczony, prawie bezużyteczny polar…   Teraz jest bardzo ciepły sweter…










niedziela, 13 maja 2007

Mam nowego bloga…


Blog rowerowy założony. Tylko założony, bo muszę jeszcze popracować nad jego wyglądem. Będę zamieszczać na nim fotki z moich wycieczek rowerowych. A blog robótkowy niech pozostanie robótkowym, z odrobiną muzyki oczywiście.
Nie wiem tylko, co się dzieje. Wyskakuje mi komunikat, że mam 0 MB wolnego miejsca na koncie, a to przecież niemożliwe. Natomiast, kiedy kliknę w „schowek obrazków” nic się nie wyświetla.
Dziś wreszcie wsiadłam na rower. Po raz pierwszy (wstyd!) w tym sezonie przekroczyłam granicę 30 km (36). Słabo mi idzie, jest połowa maja, powinno być chociaż 50. Ale na przyszły weekend (o ile oczywiście pogoda dopisze), planuję przejechać 60 km. To będzie jedna z moich ulubionych tras.



niedziela, 6 maja 2007

Koniec weekendu…


Wszystko, co dobre, szybko się kończy…   Koniec długiego weekendu, jutro powrót do pracy…   Jak mi się nie chce…   Muszę wstać o 4.30…   Przydałyby się jeszcze dwa tygodnie wolnego…
Nie wiem, co ja w ten weekend robiłam, druty i szycie prawie stoją w miejscu. Spódnicę właściwie skończyłam, muszę jedynie zrobić jakieś zapięcie (nie mam konkretnego pomysłu). Kiepsko mi to wyszło, po prostu, tkanina nie pasuje absolutnie do wykroju (zorientowałam się o co chodzi dopiero po wykrojeniu). Środki są krótsze, boki dłuższe, czyli niezamierzona asymetria. Trudno, będę nosić taką, jaka jest, przecież nie wyrzucę do śmieci.  Teraz żałuję, że nie pomyślałam o spódnicy falbaniastej.
Kolarko-szorty też gotowe. Nieźle się namęczyłam. Maszyna nie chciała tego szyć (nie mam pojęcia, co się z nią dzieje, dawniej nie miałam takich problemów), albo przepuszczała, albo zrywała się nitka. Dopiero, jak podłożyłam papier, mogłam normalnie skończyć. Teraz mam zajęcie, trzeba te papierowe strzępki wyskubać. 
Wzięłam się  także za lnianą sukienkę. Coś mnie w pewnym momencie zaćmiło i musiałam pruć, a potem oczywiście przeszyć od nowa.

Chyba założę nowy blog, rowerowy, z fotkami z moich wycieczek. Doszłam do wniosku, że zamieszczanie ich tutaj, między robótkami,  jest trochę bez sensu.

To będzie ostatni raz…


























wtorek, 1 maja 2007

Mały problem…

  
Buuuu… nie będę mieć jednej sukienki. Okazało się, że zabraknie mi tkaniny. Tak to jest, jeśli kupuje się coś w ciemno, bez konkretnego przeznaczenia (bo jak go kupowałam, to rzeczywiście nie wiedziałam, co uszyję), bo się akurat spodobało, bo wyprzedaż.
W drugim przypadku też niewiele brakowało, na styk, nie został nawet 1 cm. 
Zastanawiam się teraz, co mam zrobić. Są dwie możliwości, albo sukienka bez rękawów, albo tunika…  Na bluzkę materiału jest za dużo, spódnicy nie chcę. Chyba jednak wybiorę tunikę…

Wrzuciłam dziś fotki na komputer i okazało się, że połowa do niczego się nie nadaje. Wyszły zbyt ciemne, prawie nic nie widać. Będę musiała zrobić powtórkę, tym razem bliżej okna.

A płaszcz wygląda tak…








poniedziałek, 30 kwietnia 2007

Sztruksowa spódnica...


Przedwczoraj prawdziwe lato, wczoraj prawdziwe lato, dziś…  czy pogoda musiała się popsuć (wyraźne ochłodzenie) właśnie na długi weekend???
Owszem, przy temperaturze około 15 stopni można jeździc na rowerze (jestem bardzo spragniona jazdy), ale jeśli nie wieje silny, zimny, północny wiatr. A wiać będzie, na 99,9%. Prawdziwy rowerzysta powinien znieść każde warunki, wychodzi na to, że ja do takich się nie zaliczam.

Wspomnienia z wczoraj…











Będę miała więcej czasu na robótki. I szycie…  dokończenie spódnicy, jedna sukienka, druga sukienka i…  tu mam problem, bo miał być komplet rowerowy, ale doszłam do wniosku, że dzianina jest trochę za cienka (na bluzkę mogłaby być, na spodenki raczej nie) i chyba zdecyduję się na tunikę. One zawsze mi się podobały i nie odstrasza mnie fakt, że są aktualnie modne. Muszę przejrzeć Burdy, aby znaleźć jakiś wykrój. 

Mam już fotkę spódnicy. Miał być jeszcze płaszcz, ale przed samym pstryknięciem wyładowały mi się akumulatorki w aparacie. Może zrobię to jutro.











wtorek, 24 kwietnia 2007

Skończyłam…


A jednak skończyłam. I płaszcz, i sweter. Ten drugi bardzo się przydaje na chłodne (niestety) poranki. Nie znoszę tak dużych różnic temperatur, po południu jest 15-20 stopni więcej, nie wiadomo, jak się ubrać.
Wczoraj zaczęłam szyć spódnicę. Musiałam przerwać, bo okazało się, że nie mam zamka. Dziś nadrobiłam zaległości. Pojawił się tylko mały problem, spódnica jest trochę za ciasna (pozimowe 2 cm w biodrach i w pasie…). W zasadzie mogłaby być, ale ja lubię rzeczy trochę luźne. Jedynym wyjściem jest powrót do dawnych wymiarów. Myślę, że za jakieś dwa tygodnie sytuacja wróci do normy. Ruch to najlepsze lekarstwo. Żadne diety nie wchodzą w grę, nigdy ich nie stosowałam i nadal nie zamierzam. Kocham dużo jeść.
Dowiedziałam się dziś, ze mój rower jest już gotowy. Suuuuuper!!! Jutro idę po odbiór. I pewnie od razu wybiorę się na małą przejażdżkę.
Coś ten mój blog zrobił się mało robótkowy. Szkoda, że na początku ubiegłego roku nie mogłam go założyć (brak cyfrówki, a co to za blog bez fotek?), wtedy robiłam dość dużo, jedna robótka za drugą. Teraz zastój jakiś zapanował… Zastanawiam się, kiedy w końcu to wszystko obfotografuję i wrzucę do albumu.


To coś z dawniejszych czasów, spódnica z Sonaty. Pomysł własny.





















niedziela, 15 kwietnia 2007

...


Jednak nie udało mi się skończyć płaszcza. Podszewkę wszyłam tylko częściowo (miałam mały problem i mało czasu), dziurek nawet nie ruszyłam.
Sweter… wiadomo… Jednak wybrałam się dziś na przejażdżkę rowerową.

e wytrzymałam. Przy takiej pięknej pogodzie i tęsknocie za rowerem, nie dało się inaczej. I nie żałuję, bo było całkiem fajnie. Trasa bardzo krótka (tylko 24 km) i prosta (płaski teren, nie licząc kilku skromnych podjazdów), ale na coś dłuższego nie mogłam sobie pozwolić. Po pierwsze „niezakonserwowany” rower, po drugie kondycja jeszcze nie ta (kilka miesięcy przerwy). Zrobiłam trochę fotek (50…?), kilka z nich zamieszczam na blogu. To jest mój pierwszy sezon rowerowy z aparatem cyfrowym, mam zamiar z każdej wyprawy coś „przywieźć”.





















sobota, 7 kwietnia 2007

wtorek, 3 kwietnia 2007

Kolejny zakup...


Poszłam dziś (a właściwie to wczoraj, bo północ już minęła)  do sklepu po guziki (uznałam, że te kupione w sobotę nie pasują do płaszcza) i wróciłam z tym…





Nie planowałam żadnych tkaninowych zakupów, a jednak, na miejscu, jakiś diabeł mnie skusił. I będzie sztruksowa spódnica. Nie uznaję beżowego koloru w przypadku bluzek, swetrów, czy kurtek, ale na spódnice lub spodnie może być.



niedziela, 25 marca 2007

Robótkowy zastój...


No i jest Kryształowa Kula. Brawo Adaś! W ogóle był to niezły weekend dla polskich sportowców.
Zaczęłam szyć płaszcz. Na razie niewiele tego jest. Zrobiłam nawet fotkę, ale nie zamieszczę jej na blogu, bo prawie nic nie widać. Po raz pierwszy i ostatni użyłam flesza. Najgorzej będzie z kieszeniami. Akurat takich nigdy nie robiłam. Nie wiem, czy efekt będzie taki, jakiego oczekuję. Tu wychodzi brak szkoły odzieżowej. 100% samouk nie wszystko potrafi.
Rękawów oczywiście nie skończyłam, na razie jest jakieś ¾. Dam sobie jeszcze kilka dni szansy.




piątek, 16 marca 2007

Szalik…

  
Fotka szalika zrobiona.  Nie wysiliłam się specjalnie. Przy swetrach, czy czapkach lubię coś pokombinować, w przypadku szalika nie chce mi się, wolę zwyczajny, prosty wzór. Oto on.





Następna robótka drutowa postępuje (nie tak szybko jednak, jakbym chciała, za dużo wolnego czasu spędzam ostatnio przed kompem), prawie skończyłam przód i tył, zostały jeszcze rękawy. Sztruks na płaszcz kupiony. Wczoraj przerysowałam wykrój z Burdy (jak ja tego nie cierpię), dziś kroiłam materiał (tego nie cierpię jeszcze bardziej, na dodatek mam trochę tępe nożyczki). Może jutro wezmę się za szycie…

Przydałoby się w końcu zrobić album na fotosiku. Tylko do tego potrzebne są fotki, a ja wciąż nie mogę się wziąć za ich zrobienie. Mam jedynie czapki i chyba od nich zacznę.




niedziela, 11 marca 2007

Płaszcz...


Szalik oczywiście gotowy, od dłuższego czasu. Jak zrobię fotkę (do tej pory mi się nie chciało), wrzucę na bloga.
Marzy mi się czerwony płaszcz. Od daaaaawna… Ale dopiero teraz przymierzam się do szycia. Nie wiem tylko, czy nie będę miała problemu z kupnem tkaniny, właśnie w tym kolorze. W mojej „wsi” oczywiście nie ma (nie mogę zrozumieć, dlaczego właściciele sklepów sprowadzają same brązy, beże i szarości), ale wybieram się na zakupy do dużego miasta i liczę na to, że tam coś znajdę. Wykrój oczywiście z Burdy.




Słyszałam, że czerwone płaszcze mają zalać polskie ulice (albo już zalały). Teoretycznie nie jest to dobra wiadomość, ale jeśli mieszka się w miejscu, gdzie 90% ludzi nie uznaje innych kolorów poza beżami, brązami i szarościami (bez względu na modę i chyba o to chodzi w przypadku zawartości sklepowych półek), nie mam się czym przejmować.




czwartek, 15 lutego 2007

Szalik i czapka…

  
Zaczęłam robić szalik, z Puchatki. Tylko nie wiem po co. Zima bardziej przypomina wiosnę (jedynie raz, pod koniec stycznia spadł śnieg, ale zniknął po paru dniach…) i prawdopodobnie nie będę miała okazji go założyć. W sumie to się z tego cieszę, bo zimy nie cierpię.

Tak właśnie jest z czapką od kompletu. Zrobiłam ją jakiś czas temu i leży sobie w szafie. Jest ciepła i nadaje się tylko na mrozy.





I pozostając przy temacie czapek... 

Trzy czapki, które kiedyś tam zrobiłam...










wtorek, 13 lutego 2007

Pierwszy post...


Postanowiłam założyć bloga. Będzie to blog typowo hobbystyczny, robótkowy, bez zapisków dotyczących życia prywatnego. Zainspirowały mnie dziewczyny z mojego ulubionego forum robótkowego.