czwartek, 2 października 2014

Czerwone z odzysku...


Kupiłam kilkanaście lat temu czerwone dżinsy. Na początku oczywiście je nosiłam. Potem...  nie wiem, co się z nimi działo, prawdopodobnie coś przestało mi w nich pasować i wylądowały tradycyjnie na dnie szafy. 
Pewnego dnia postanowiłam ponownie je nosić, ale tym razem w wersji skróconej. Obcięłam nogawki, podwinęłam (tylko fastryga) i...  znów wylądowały w szafie. Bo po pierwsze, były odrobinę za ciasne (lubię spodnie o  rozmiar za duże), a po drugie, miały zbyt wysoki stan (bardzo wysoki, powyżej pępka). Dawniej (przed zajściem) miałam trochę mniej tu i ówdzie, więc opadały w dół (nie lubię pasków) i dało się wytrzymać.
Mogłam oczywiście przerobić je na biodrówki, ale ja tego typu przeróbek nie znoszę. Dlatego najlepszym rozwiązaniem okazały się portki dla mojego dziecka. Gdybym swego czasu nie obcięła nogawek, miałby długie.
Niebieskie wstawki pojawiły się z konieczności, z powodu zamka nie zmieściłam się z wykrojem. Kieszenie wzięte z oryginału, z tym, że zmniejszone i z doszytym paskiem.
































































Pozostałe ubrania:

kurtka - Viki Pstryk
koszulka - Szata
kalosze - Demar





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz