sobota, 20 września 2014

Spodenki z odzysku...


Kupiłam w lumpie kilka par spodni, m.in. jasnobłękitne, letnie, bawełniane, cienkie, 7/8. Musiałam kupić, bo nie miałam po ciąży co na tyłek włożyć. 
Później centymetrów powoli ubywało, wróciłam do starych portek i tamte stały się bezużyteczne.
Poleżały trochę w szafie... i w końcu postanowiłam je przerobić. Obcięłam nogawki (teraz sięgają tuż przed kolano), odcięłam pasek (dzięki temu stan troszkę się obniżył), zwęziłam i mam na lato coś "nowego". Na bloga nie wrzucę, gdyż więcej tam fabryki niż mnie.
Obcięte nogawki nie mogły się zmarnować, więc wygrzebałam dodatkowo z dna szafy kawałek szmatki pozostałej po szyciu mężowej koszuli, pocięłam, pozszywałam i moje dziecko ma krótkie spodenki.
Nie wiem nawet, ile razy je założył. Dwa? Trzy? Sudeckie lato mocno deszczowe było, dlatego mało okazji na takie ubranka. I dosyć późno je uszyłam, gdzieś na przełomie lipca i sierpnia.




































































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz