niedziela, 5 października 2014

Portfel...


Znów mnie mąż postraszył. Kiedyś były to rękawiczki kuchenne, teraz portfel. Postraszył, że kupi nowy, bo stary jest trochę za mały i ma zepsuty zamek (wylatują monety).
I musiałam w końcu zmobilizować się do szycia. Pierwszy etap poszedł dość szybko. Potem gorzej, bo nie miałam taśmy do lamowania i "szybki" z grubej folii. Zanim udałam się do sklepu po taśmę, minęło trochę czasu. A folia owszem, znajdowała się gdzieś na terenie mieszkania, ale początkowo nie przyszło mi do głowy, aby jej użyć.
Samo lamowanie też ekspresowo nie poszło, z powodu braku odpowiedniej stopki. Czyli najpierw ręczna fastryga, a dopiero potem maszyna i szycie przy pomocy zwykłej stopki.
Na zakończenie kolejne dni myślenia... jakie zapięcie? Wygrały zatrzaski.
Patrząc na wyrób gotowy, stwierdziłam, że coś mu brakuje. Poszłam więc jeszcze raz do sklepu i kupiłam świnkę. 






























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz