czwartek, 24 kwietnia 2014

I czerwona, polarowa mała...


Była bluza dla mnie, jest bluza dla dziecka.
Sporo za duża, jak widać na załączonych obrazkach (w przeciwieństwie do pokazywanych niedawno spodni i kurtki z dżinsu, da się nosić), ale przynajmniej dwa sezony ponosi.
Wykrój, który towarzyszy mi od dawna i pewnie jeszcze niejeden raz go wykorzystam, czyli burda 11/2011.































wtorek, 22 kwietnia 2014

Czerwona, polarowa duża...


A uszyłam sobie w końcu bluzę z polaru (tzn. pseudopolaru, bo kupno oryginalnego nie jest możliwe). Potrzebna mi była od dawna, ale zawsze było coś ważniejszego do uszycia.
Wciąż się zastanawiam, co zrobić z tym nadprogramowo otrzymanym różem (tylko on mi pozostał z tamtych zakupów). Skoro go nie odesłałam i zatrzymałam, wypadałoby coś z niego wyprodukować. Najbardziej pasuje mi tu kamizelka, ale ten kolor...  Połączyłabym to jakoś z brązem, ale zostały po nim tylko niewielkie ścinki, z których trudno będzie cokolwiek wykombinować. Ewentualnie podszewka, tylko co z wierzchem, nic nie mam w swoich zasobach, a kupno mi się nie uśmiecha.

Mojemu dziecku też uszyłam bluzę, podobną, wkrótce zamieszczę.



























niedziela, 20 kwietnia 2014

Polarowy dres z tradycyjnym kotem...


Już coś podobnego w zeszłym roku uszyłam, tj. dres w kolorze granatowo-czerwonym. Bluza z tego samego wykroju (burda 9/2005), z takim samym kotem, natomiast z innym wykończeniem dekoltu (poprzedni wyszedł w miarę, ten nie za bardzo) i wstawkami w rękawach. Te wstawki były konieczne, ponieważ zabrakło mi  brązowego polaru.
Ogólnie z bluzy zadowolona nie jestem. Błąd przy cięciu i...
Może, jak moje dziecko podrośnie, będzie to lepiej wyglądało. Fakt, jest sporo za duża.
Z kolei w przypadku spodni, skorzystałam z innego wykroju. Ten sam, z którego szyłam rurki (burda 4/2013), z tym, że trochę poszerzyłam nogawki.
Spodnie wyszły mi zdecydowanie lepiej niż bluza.







































środa, 16 kwietnia 2014

Dżinsowa kurteczka...


Same problemy miałam z tą kurtką. Źle wychodziło, prułam, poprawiałam zmieniałam koncepcję...
W końcu udało mi się jakoś to zakończyć, ale efekt nie jest zadowalający. Jest kilka błędów (nie wszystkie poprawiłam), które rażą mnie w oczy, powstałe albo przez pośpiech, albo przez małą w przerwę w myśleniu. Teoretycznie wykrój jest prosty, sporo podobnych rzeczy uszyłam, więc tych błędów być nie powinno.
Nie wiem, kiedy moje dziecko kurtkę założy. Ja zawsze szyję na wyrost, ale tym razem chyba przesadziłam. Ona jest naprawdę duuuża. Spodnie z tego samego dżinsu zresztą też... Efekt "wielkości" potęgują szerokie nogawki, w przypadku wąskich rurek efekt byłby inny. 
Właśnie, rurki, chyba przerzucę się na nie całkowicie.
Wykrój burda 8/2005, tradycyjnie zmieniony, tym razem "polazłam" na skróty.

























poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mikro zakupy...


Poszłam do sklepu po zamki do polarowych bluz (uszyte, pewnie wkrótce się pojawią) i wróciłam z...
Takie tam drobiazgi, ale zamieszczam, żeby pusto na blogu nie było.













Cosik na poduszkową poszewkę właściwie planowałam kupić, ale ta czerwono-biała krateczka, to czysty przypadek. Zobaczyłam, spodobało się i mam. Na razie nie wiem, co z tego uszyję, czyli najpierw zakup, a dopiero potem myślenie, w jakim celu.






środa, 9 kwietnia 2014

Góralski...


Od kupna włóczki do powstania wyrobu gotowego minęło prawie pięć lat. To wełna, którą przywiozłam z Zakopanego (nietypowa, jak na dzisiejsze czasy podróż poślubna). Leżała, leżała, przerobiłam kilka rzędów, leżała, leżała, leżała...  I w końcu musiałam się wziąć za robotę. Nawet szybko mi poszło. Nie pierwszy raz pożytecznie wykorzystałam czas spędzony na placykowej ławce.
Wełna z tych gryzących, bardzo, bardzo gryzących, dlatego golf pod swetrem obowiązkowy. I nie wiem, czy sam golf wystarczy, jeśli będzie taki cienki, bawełniany. 
Wzór znowu najprostszy z możliwych. Nadal mam lenia na różnego rodzaju warkocze.