czwartek, 31 stycznia 2013

Zimowy spacer...


Tym razem nie będzie robótkowo, lecz zimowo.
Na razie nawet nie mam co zamieścić.
Jedna wydrutowana rzecz jest gotowa od dłuższego czasu (nie chce mi się fotki zrobić, poza tym chmury i ciemno w chałupie), druga rzecz prawie skończona, zostało doszycie kilku drobiazgów. 



Tekst i fotki przekopiowałam ze swojego bloga wycieczkowego, bo mi się nie chciało na nowo produkować.

Była zima... i nie ma zimy. Po śniegu i mrozie nic nie zostało... I komu to przeszkadzało???
A teraz deszcz, błoto, kałuże, wściekły wiatr, i co najgorsze, i najobrzydliwsze... psie g... Na wymioty człowieka ciągnie. Trzeba się bardzo starać, żeby nie wdepnąć. A już szczególnie, to dziecka pilnować.
Nie ma sposobu na tych buraków (nie obrażając smacznego warzywka) właścicieli. Oczywiście ani policja, ani straż miejska mandatu nie wlepi (a spora kasa byłaby z tego). Jakby jeden z drugą musieli zapłacić odpowiednią sumkę, to na następny spacer, wsadziliby woreczek do kieszeni. Normalnie "święte krowy", nie do ruszenia.


A teraz może o pięknych widokach...
Nie była to wycieczka (zimą nie robimy wycieczek), lecz dwugodzinny spacer po lesie. A w lesie było cudnie. Poniżej fotki, które zrobiłam. Szkoda, że żadna z nich, nie potrafi tego zimowego piękna oddać, nawet w połowie.
Dziś już tego nie ma, śnieg zniknął, dobrze, że zdażyliśmy w porę tam pojechać.































czwartek, 24 stycznia 2013

Tym razem spodnie...


Kurtka już była, teraz przyszła kolej na spodnie. Czyli kombinezon uszyty w całości.
Tym razem do zdjęć użyłam lampy. Nie dało się inaczej, jest tak ciemno w pokoju... Nie chce mi się czekać na słońce, nie wiadomo, kiedy się pojawi. Dlatego tak bardzo błyszczą.
W rzeczywistości nie błyszczą, co widać na zdjęciach z modelem.
Miały być bardziej urozmaicone, jakieś kieszenie i te sprawy, ale w ostateczności zrezygnowałam. Gdyby to nie był ortalion, to może...  Mało mam cierpliwości do niego, pisałam o tym.
Nie jestem do końca zadowolona z efektu, mogło być dużo lepiej.
Ciekawe, czy na kolejną zimę będą dobre, mam nadzieję, że tak.






















Pozostałe ubrania:

czapka - Artex
buty - Demar






poniedziałek, 21 stycznia 2013

Polarowy szalik...


A to uszyłam całkiem przypadkowo. W planach miałam polarowy trójkąt, a skończyło się szalikiem. Nie mam pojęcia, co to za dziwoląg. Moje dziecko, jak tylko szalik zobaczyło, krzyknęło "o, żyjafa!". Niech mu będzie.




















sobota, 19 stycznia 2013

Rękawiczki...


Co dzieje się, kiedy włóczkowe rękawiczki spotkają się ze śniegiem? Wiadomo, szybko robią się mokre i przemakają. Dlatego musiałam sprawić dziecku takie, które przemakać nie będą. Najpierw pomyślałam o kupnie, ale... na Allegro nic odpowiedniego  nie znalazłam a pójście do dzieciowego sklepu (zero pewności, czy będą), to dla mnie wielki wyczyn. Chociaż nie, znalazłam coś na Allegro (szukałam tylko polskich produktów, o chińszczyźnie jak zawsze nie ma mowy), ale toto wraz z przesyłką kosztowało 33 zł. Tyle to nie dam na kawałek zwyczajnego ortalionu z polarem. I to krojone w całości, bez doszywania palca.

Postanowiłam sama uszyć. Nie wiedziałam, co mi z tego wyjdzie, bo ortalion (innej tkaniny nadającej się nie posiadam) szyje się bardzo nieciekawie.
Wykrój wzięłam z burdy 11/2011. Pamiętam, że kiedyś gapiłam się na niego i nie mogłam złapać, o co chodzi. Teraz załapałam, po prostu z wielką uwagą przyglądałam się gotowej rękawiczce.

Najpierw uszyłam chabrowe. Właściwie nie było to szycie, a eksperymentowanie. I nie wyglądają tak, jak powinny. Chodzi m.in. o wywinięty na zewnątrz polar. Przeszyłam to ręcznie, bo z powodu mikrowymiarów, ciężko byłoby wsadzić pod maszynę.
To powstałego tunelika wciągnęłam gumkę. Już po zrobieniu fotki.

Potem przyszła kolej na granatowo - grafitowe. Nie było to zamierzone połączenie. Kroiłam wieczorem, przy sztucznym świetle i nie zauważyłam różnicy w kolorach. Przy szyciu już tak, ale nie chciało mi się ponownie sięgać po nożyczki.
Wyciągnęłam wnioski z poprzednich błędów i tym razem wyszło trochę lepiej. Do ideału jednak daleko. 
Do trzeciej pary postaram sie lepiej przyłożyć.

Może uda mi się znaleźć kawałek tkaniny (nie wiem, gdzie wsadziłam), która ortalionem nie jest (szyłam torbę i mi zostało) i z niej uszyję.





















wtorek, 15 stycznia 2013

Kupujmy nasze rękodzieło...


Akcja "Kupujmy nasze rękodzieło" ma na celu przypomnieć wszystkim, żebyśmy pamiętali o rodzimych wytwórcach, wspierali nasz krajowy rynek i kupowali przedmioty od naszych polskich rękodzielników - czyli przedmioty oryginalne, wartościowe, artystyczne, wykonywane często w pojedynczych egzemplarzach.
Pamiętajmy o artystach, twórcach, którzy poświęcili wiele czasu na to, żeby poznać daną technikę, nauczyć się jej, poświęcają czas, żeby stworzyć coś niepowtarzalnego, nietuzinkowego, pięknego i DOKŁADNIE WYKONANEGO, nie okupionego pracą małych rączek...
Basta chińszczyźnie - kupujmy nasze rękodzieło!
Chcemy Was zarazić tą akcja, prosić, żeby ten, kto chce, kto się z tym zgadza, podał dalej. Możecie, a wręcz prosimy Was o kopiowanie tego obrazka i tekstu powyżej i wklejania na swoich blogach.
Mówcie o tej akcji swoim znajomym, zmieńmy mentalność Polaków.
Nie jest to pierwsza taka akcja, ale warto takie myślenie promować, prawda?






To nie są moje słowa. Tekst i zdjęcie skopiowałam z tego bloga. A trafiłam tam całkiem przez przypadek. Poprę każdą akcję zachęcającą do niekupowania chińszczyzny. O ile się o niej dowiem. Z braku czasu, rzadko przeglądam tego typu blogi i ogólnie mało wiem "co się w świecie dzieje".
Przyznam się szczerze, że takiego typowego rękodzieła nie kupuję. W wielu przypadkach jestem samowystarczalna (igła, druty, maszyna do szycia itp.) lub pewnych rzeczy po prostu nie potrzebuję. Gdybym przykładowo nosiła biżuterię, to wiadomo, jakie byłoby źródło zakupu. Ale biżuterii nie znoszę, więc nie noszę (poza obrączką i czasem pierścionkiem zaręczynowym).





niedziela, 6 stycznia 2013

Czapka z...


Miała być czapka z kotkiem, a jest z...  Żebym to ja wiedziała... wyszedł jakiś dziwoląg...
A zrezygnowałam z kotka, ponieważ całkiem przypadkowo wyszedł mi czubek  i nie pasował.
Kolor niebieski to Puchatka, turkusowy Dalia. Na zbliżeniu widać, że moje szydełkowe umiejętności są na słabiutkim poziomie. Nos krzywy, oczy powykręcane...

















Pozostałe ubrania:

spodnie - Viki-Pstryk
buty - Guliana





piątek, 4 stycznia 2013

Ortalionowa kurtka, na razie bez spodni...


Pojawiło się trochę słońca i udało mi się zrobić kilka fotek. Nie jest to jednak letnie słońce, więc jakość słaba.
Plener lepiej wyszedł, bo jednak jaśniej niż w domu (mimo zachmurzonego nieba) i lepszy aparat.
Przyznam, że kurtka z kotem ciekawsza (ten sam wykrój), ale tamta tkanina była przyjazna w szyciu, w przeciwieństwie do nieszczęsnego ortalionu. Choć i tak nie jest źle w porównaniu z wiosenno-letnio-jesienną kurtką przeciwdeszczową. Ona nie nadaje się do publikacji. 
Spodnie do kompletu nadal się szyją. Dużo już mi nie zostało, bo tylko zamek i stebnowanie. Ciekawe, czy Michaś w ogóle je założy, skoro zimy na horyzoncie nie widać.


Wersja z kapturem...



I bez kaptura...












 Na modelu...













Pozostałe ubrania:

spodnie dżins - Viki-Pstryk
buty - Guliana, Emel





wtorek, 1 stycznia 2013

I nadszedł nowy rok...


I mamy nowy rok. Ciekawe jaki będzie...
Miniony rok był taki sobie, średni, choć zdecydowanie lepszy niż 2011.

A już konkretnie, w dziedzinie robótki (w końcu to blog robótkowy), też tak średnio. Coś tam wyprodukowałam, owszem, ale plany były większe. Tak na oko, to tylko 60% planów zrealizowałam.
Myślę, że rok obecny powinien być bardziej płodny. Moje dziecko trochę "wydoroślało" i bardziej pozwala mamie usiąść przy maszynie, czy wziąć druty do ręki.