To nie szycie i nie druty, ale pewnym rodzajem robótek można to nazwać.
Była sobie wieża i były sobie głośniki. Wieża się zepsuła, był problem z naprawą, więc poszła pa pa. Głośniki postanowiłam wykorzystać na półki, aktualnie bardzo mi potrzebne.
Mąż powyciągał wnętrzności...
A ja pobawiłam się w wyklejanki...
Wiem doskonale, że nie jest to szczyt piękna i elegancji (wprost przeciwnie), ale tak szczerze, mam to gdzieś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz