sobota, 30 stycznia 2016

Na zabawę karnawałową...


Szycie specjalnego stroju na tę okazję (jedno użycie) a tym bardziej kupno (w sklepach okropna chińszczyzna, więc nigdy w życiu), było moim zdaniem pozbawione sensu.
Dlatego też, zrobiłam jedynie maskę i ogon. Do tego czarna koszulka i czarne leginsy...
Mogłam coś jeszcze pokombinować z butami, ale zabrakło mi konkretnego pomysłu.

Maska z papieru, obklejona dzianiną przy pomocy super kleju Magic, wąsy z włóczki, usztywnione bezbarwnym lakierem do paznokci.











Ogon doszyłam do paska z gumy...




















czwartek, 28 stycznia 2016

Czapka do szalika...


Najpierw był szalik-golf, teraz jest czapka, do kompletu. Dla męża.
Mąż nie pozuje, głowy manekina nie posiadam, więc jest balon. Pożyczyłam od dziecka, jak był w przedszkolu i nie widział.
Podsumowując. Miałam trzy motki Kotka, wyszły z nich dwie czapki (w tym jedna robiona podwójną nitką), szalik i jeszcze trochę zostało.





























piątek, 22 stycznia 2016

Czapka na mrozy...


W końcu nadeszła (tak nagle i niespodziewanie) normalna zima, z mrozem i śniegiem (za mało!!!) i musiałam w szybkim tempie zrobić dziecku trochę cieplejszą czapkę.
Czapek wiadomo u niego dostatek, ale raczej z gatunku mniej ciepłych.
Miał taką jedną (kupiona), futerkiem podszytą, rosła razem z nim przez 4 lata...  aż tu nagle rosnąć przestała...
Tym razem nic nie naszywałam (rzadkość). Na początku nie miałam pomysłu i chęci, a potem stwierdziłam, że ostatecznie niech zostanie, jak jest.
Pompon mógłby być troszkę większy.
























 





























środa, 13 stycznia 2016

Żeby było ciepło w szyję ...


Syn miał (od dawna miał), więc tata nagle i niespodziewanie stwierdził, że też chce mieć. Przeprosiłam się z drutami (fakt, dawno nic nie robiłam) i wydziergałam taki oto golfowy szalik. 
Mąż już od paru dni nosi i jest zadowolony. Wkrótce biorę się za czapkę, do kompletu.




















sobota, 9 stycznia 2016

Niebieska na chłodniejszą zimę...


Następna kurtka na zimę (więcej nie będzie w tym sezonie), tym razem na taką  normalną zimę, czyli na niskie temperatury.
Ocieplenie, którego użyłam to pikówka (jak w czerwonej kurtce) plus dodatkowo owata. Tkanina ta sama, co w przypadku kamizelki, tej, która pojawiła się kilka postów wcześniej.
Na plecach wypikowałam kota (z odblaskowymi oczami), zamiast tradycyjnego pikowania. Młody, jak wiadomo lubi koty, więc zadowolony.
Kurtkę uszyłam jeszcze w listopadzie, jednak z powodu jesiennych temperatur, nie była używana.



























Śniegu nasypało tak około 2-3 cm (szkoda, że tak mało, mogło chociaż z 10), ale dało się zjeżdżać z górki na sankach.