piątek, 31 maja 2013

Koszulka z odzysku...


Dawno, dawno temu, kupiłam sobie w jakimś supermarkecie (wtedy jeszcze można było tam dostać coś polskiego) koszulkę, taką zwykłą, bawełnianą.
A potem (po ciąży), przybyło mi tu i ówdzie trochę centymetrów, wiec koszulka zrobiła się troszkę przyciasna. Ponieważ jej stan można było nazwać zadowalajacym (szkoda wyrzucać), postanowiłam przerobić ja na koszulkę dziecięcą. Trzpiotowi bardzo się przyda, jako strój domowy.
Oczywiście musiałam ułatwić sobie pracę i wykorzystałam oryginalne podwinięcie dołu i rękawów. Pod szyją też bez wysiłku, czyli najzwyklejsze podwinięcie. Przy "wyjściowym" ubranku, bardziej bym się postarała. Wykrój z burdy 11/2011 (bluza), dostosowany do potrzeb (koszulka).
W kolejce czekają następne bluzki do przeróbki. Ciekawe, kiedy ja to wszystko uszyję...

















środa, 29 maja 2013

Dzianinowe zakupy...


Kolejne zakupy z Allegro, tym razem dzianinowe.
Cierpię na brak cienkich bluzek z długim rękawem i postanowiłam w końcu je uszyć. Chciałam kupić, ale wbrew pozorom nie jest to prosta sprawa. Tzn. są, owszem, ale sporo kosztują. Z kolei te tańsze (polskich firm oczywiście) przeznaczone są wyłącznie dla chudzielców. Często spotykam się z określeniem "rozmiar uniwersalny". Tak, uniwersalny, pod warunkiem, że ma się rozmiar 30-32, ewentualnie 34. Często widuję na ulicach osoby (głównie w wieku gimnazjalno-licealnym), powiedzmy rozmiarowo 40, wciśnięte w 34. Ok, wolny wybór, ich sprawa, ale ciekawie to nie wygląda. Ja muszę mieć luz.
Dzianina jest dosyć cienka (myślałam, że będzie grubsza), ale w porządku, nie narzekam. Nie wiem tylko, jak będzie się ją szyło. Na 100% potrzebny będzie papier.











sobota, 18 maja 2013

Podwórkowe portki...


To nie było planowane szycie. Pewnego dnia, nagle się "obudziłam" i stwierdziłam, że moje dziecko nie ma przecież podwórkowych portek. Takich do brudzenia i zdzierania. Znalazłam kawałek szmatki i uszyłam. Kawałek był trochę krótki i dlatego musiałam nogawki o kilka centymetrów przedłużyć.
Przyznam, że słabo się starałam (bo niby po co, skoro to spodnie niewyjściowe), co widać na stebnowaniach. Do stanu zadowalającego trochę im daleko.
Tkanina jest czarna (to ta od kurtki z lokomotywą i zimowych spodni), nici pomarańczowe, bo na fotce jakby granat i beż.



















czwartek, 9 maja 2013

Koszula z odzysku...


Miałam kiedyś bluzkę. Nawet kilka razy ją założyłam. A potem przybyło mi tu i tam po kilka centymetrów (albo i kilkanaście, ale stopniowo się zmniejszyły) i bluzka okazała się być za ciasna. Tzn. mieściłam się w niej, z tym, że ja bardzo nie lubię ubrań mocno dopasowanych.
I wymyśliłam sobie, że przerobię to na koszulę dla mojego Trzpiota. Od pomysłu do realizacji minęło sporo czasu, ale w końcu udało mi się uszyć.
Po raz kolejny wyszło, że o wiele lepiej szyje się coś od początku, z normalnego kawałka tkaniny, niż przerabia. Szczególnie, gdy te poprute części są zbyt małe na odpowiednie kombinacje.
Sama tkanina też jakaś "dziwna" w szyciu.

Wyszło więc, jak wyszło...















Tym razem udało się w miarę krótkim czasie od uszycia ubrać modela (zrobiło sie ciepło) i pstryknąć fotki...














Poza tym wystąpiły:

koszulka -Pikolo
buty - Befado







wtorek, 7 maja 2013

Wydłużone spodnie...


Dzieci szybko rosną. Bardzo szybko. Nawet coś uszyte na wyrost, szybko staje się za małe. Tak też było w przypadku poniższych spodni. Tych spodni. W pewnym momencie okazało się, że są za krótkie. Chcąc, żeby mój urwis jeszcze trochę je ponosił, postanowiłam je przedłużyć.
Mogłam zostawić takie postrzępione nogawki, nie byłoby roboty, ale zbyt ładnie toto nie wyglądało, tym bardziej, że po podwinięciach pozostały nieciekawe ślady.
Wycięłam kilka sztruksowych pasków i... na dole jest lamówka, a trochę wyżej pasek zasłaniający najbardziej widoczny ślad.