czwartek, 9 maja 2013

Koszula z odzysku...


Miałam kiedyś bluzkę. Nawet kilka razy ją założyłam. A potem przybyło mi tu i tam po kilka centymetrów (albo i kilkanaście, ale stopniowo się zmniejszyły) i bluzka okazała się być za ciasna. Tzn. mieściłam się w niej, z tym, że ja bardzo nie lubię ubrań mocno dopasowanych.
I wymyśliłam sobie, że przerobię to na koszulę dla mojego Trzpiota. Od pomysłu do realizacji minęło sporo czasu, ale w końcu udało mi się uszyć.
Po raz kolejny wyszło, że o wiele lepiej szyje się coś od początku, z normalnego kawałka tkaniny, niż przerabia. Szczególnie, gdy te poprute części są zbyt małe na odpowiednie kombinacje.
Sama tkanina też jakaś "dziwna" w szyciu.

Wyszło więc, jak wyszło...















Tym razem udało się w miarę krótkim czasie od uszycia ubrać modela (zrobiło sie ciepło) i pstryknąć fotki...














Poza tym wystąpiły:

koszulka -Pikolo
buty - Befado







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz