czwartek, 22 grudnia 2016

Bombki styropianowe...


W tym roku też postanowiłam pobawić się w bombki. Polubiłam to.
Trochę się sfrajerowałam z tymi styropianowymi kulkami. Chciałam taniej, więc zakupiłam większą ilość w necie (z odbiorem osobistym, więc koszty przesyłki odpadły), i przy okazji jakieś tam drobiazgi, typu cekiny, szpilki i tasiemki. Okazało się, że jakość tych kulek kiepska (domyślam się, że z Chin), że są inne, niż te, które kupowałam w ubiegłym roku w normalnym sklepie. Tamte były z twardego styropianu, z "malutkimi ziarenkami", te z miękkiego, z "dużymi ziarenkami", tamte miały zaznaczone miejsce do cięcia, te nie miały.
W rezultacie wybrałam się do tego samego sklepu i kupiłam te porządne, nasze, polskie. Co mi wyszło, widać na poniższych zdjęciach.

























poniedziałek, 19 grudnia 2016

Czapka z odpadków...


Zostały mi resztki dresówki po bluzach, więc trzeba było je w końcu wykorzystać. Wiadomo, na czapkę. Tym razem bez podszewki. 
Po naszywce widać, że moje dziecko odchodzi powoli od kotów. Nadal je lubi, ale wyścigi samochodowe ważniejsze.















































poniedziałek, 5 grudnia 2016

Czapka moro...


Co można zrobić z niedużego kawałka dresówki? Oczywiście czapkę. I jest czapka. I żeby było patriotycznie, doszyłam biało-czerwoną tasiemkę.
Na szalik nie wystarczyło, więc wykorzystałam inną dzianinę, resztki po koszulkach. Też moro, tylko troszkę inne. Podszyłam rudym pseudopolarem i może być.























































piątek, 4 listopada 2016

Takie tam spodnie...


Spodnie uszyte w podobnym celu, co moro, czyli górskie szlaki, lasy i tym podobne miejsca. Nie znaczy, że na tzw. ulicę nie założy. Powinnam wyprasować je do zdjęć, ale ja i żelazko, to... po prostu niezbyt się lubimy. Zdarzało mi się "prasowanie" w programie graficznym, ale tym razem chęci zabrakło.
Pojawiły się już  na blogu, przypadkiem, przy okazji prezentowania innych ubrań.
Mężowi też takie uszyłam, natomiast dla siebie już nie. Stwierdziłam, że nie są mi potrzebne. Mam coś w tym stylu, uszyte dawno temu (także dla męża, wtedy jeszcze narzeczonego). Jego już się podarły, moje jeszcze w dobrym stanie. Tak je lubił, że nosił latem na okrągło, ja natomiast głównie turystycznie, na co dzień miałam inne szmatki. Jeśli lato, to głównie spódnice i sukienki, bo w spodniach za gorąco.





































poniedziałek, 24 października 2016

Czapka w samochody...


Zaczął się sezon na czapki. Ja wiem, że moje dziecko ma sporą czapkową kolekcję i raczej więcej nie potrzebuje, ale nie potrafię się powstrzymać przed szyciem kolejnych.
Dzianinę zakupiłam w celu podszewkowym i piżamowym. Na podszewkę już wykorzystałam, na piżamę mam nadzieję wkrótce.
Przy okazji i czapka się załapała. I komin. Jersey cienki, więc wszyłam podszewkę. Z odzysku, z mojej starej koszulki. Dawno jej nie nosiłam, a że stan nadający się, to po co ma się zmarnować.




















































wtorek, 18 października 2016

Spodnie dresowe moro...


Szyte w tym samym czasie, co bluza, ale nienoszone. Nie nadawały się raczej na letnią porę. Groziło przegrzaniem. Dresówka pętelkowa, ale z gatunku tych grubszych. 
Noszone będą oddzielnie, bo mimo że komplet, to jednak jedno do drugiego (czyli bluza do spodni), coś mi nie pasi.