czwartek, 10 lipca 2014

Dresik z koszmaru...


Tak, z koszmaru, bo dresik szyło mi się (a wcześniej kroiło) koszmarnie. Dzianina miała jedną, wielką, wnerwiającą wadę, zwijała się. I przez to zwijanie, straciłam sporo czasu i nerwów. Na szczęście ominęło mnie szycie przez papier (i potem skubanie), bo maszyna dobrze sobie radziła, bez przepuszczania i rwania nitki (jak w przypadku cienkich dzianin).
Dodatkowo źle wykroiłam kaptur i musiałam go "sztukować". Ogólnie, praca w okolicach szyi, niezbyt mi wychodziła. Mała pomyłka i potem kombinowanie. Ten kotek, to też efekt nieplanowany. Lepiej się nie chwalić, w jakim celu tam się znalazł. A ponieważ dziecko koty uwielbia...
Wykrój Burda 11/2011. Musiałam wycinać nowy, poprzedni "skurczył się" mocno.
Ze spodniami trochę lepiej. Oczywiście nadal się zwijało, ale obyło się bez pomyłek. Nie mogło być inaczej, gdyż spodnie, to dużo prostsza sprawa.
Tylko pojawił się inny problem. One są za szerokie i dziwnie leżą na pupie. Może gdyby dzianina była mniej sztywna? Z drugiej strony, takie spodnie-dziwolągi, chyba teraz modne są.
Mogłam zrobić też tak, jak poprzednio, uszyć węższe. Wykrój Burda 12/2011. 






























































Pozostałe ubrania:

spodnie - Gracja(?)
buty - Guliana






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz