wtorek, 26 marca 2013

Turkusowe rurki...


Takie trochę szersze rurki, bo prawie wszystko, co uszyję na moim dziecku "wisi". Obawiam się, żeby nie wyszło za wąskie i w rezultacie wychodzi za szerokie.
Konkretnego wykroju na tego typu portki nie posiadam, więc powstał on w wyniku zwężania spodni szerokonogawkowych. Moje umiejętności w tej dziedzinie są, jakie są, dlatego wyszło, jak wyszło.
Tkanina z gatunku tych, które dość mocno się gniotą i ciężko wyprasować. Najbardziej to widać na fotkach, na żywo jest dużo lepiej, wymiętolenie mniej rzuca się w oczy. Same fotki też niespecjalnie wyszły.

Jest jeszcze koszula do kompletu. Prawie skończona, muszę tylko przeciąć dziurki i przyszyć guziki. Nie jest to moja ulubiona czynność krawiecka, dlatego nie wiem, kiedy się za to zabiorę. W sumie pośpiechu nie ma, bo wiosny na horyzoncie nie widać.



























sobota, 23 marca 2013

Nowa burda...


Od długiego czasu, rzadko, bardzo rzadko kupuje burdę. Bo rzadko znajduję tam coś ciekawego. Nawet jeśli trafi się coś, co mi się spodoba, to dla jednego modelu szkoda wydać 12,90.





Tym razem kupiłam, musiałam kupić... dla męskiej marynarki. Tak się składa, że modele męskie pojawiają się raz na rok, a marynarki do tej pory nie udało mi się zdobyć. Dopiero w domu spostrzegłam, że zamieszczone tam wykroje są dla faceta wysokiego i szczupłego, natomiast mój zbyt wysoki nie jest i brzucha też trochę ma. Cóż, pokombinuję, skrócę, gdzie potrzeba i powinno być ok.
Poza tym, na pewno wykorzystam wykrój marynarki i spodni dla młodego, koszulę pewnie też. I kaszkiety... Jednemu i drugiemu uszyję, być może takie same.






Dla siebie również coś znalazłam. Wiem, moja szafa pęka od nadmiaru ciuchów, ale..............


Ogólnie lubię długie sukienki, o takim dekolcie kiedyś myślałam i akurat coś w tym stylu teraz się pojawiło. Wykrój prosty, więc może... O ile uda mi się znaleźć odpowiednią tkaninę. To łatwe nie jest.





Z tego z kolei wykroju, chciałabym uszyć coś zupełnie innego. Bluzę polarową, dwukolorową (chyba czerwony plus granat.







środa, 20 marca 2013

Misiowa bluza...


Kolejne ubranko z wiosennej kolekcji, futerkowa bluza. Może kojarzyć się z zimą (jak to futro), ale na mrozy i trochę powyżej zera, raczej się nie nadaje. Dlatego leży sobie i czeka na poprawę pogody, znaczy się na ocieplenie. Myślę, że "ciepłością" można toto porównać do polaru.
Szyło się źle, czasem bardzo źle. Dlatego nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się na powtórkę. Chodzi o to, że moja maszyna nie daje sobie rady z taką grubością. Dwie warstwy jeszcze ujdą, ale zdarzały się i cztery... Koszmar. Do maszyny przemysłowej niestety dostępu nie mam.
Można się przyczepić do jakości niektórych szwów, choćby przy zamku, jednak dzięki kudłom, nie jest to aż tak bardzo widoczne.
Cóż, starałam się, a wyszło, jak wyszło.
Wykrój z burdy, ten sam, z którego szyłam rudą polarowa bluzę.  Jednak tym razem, zamek jest na środku. I dodałam uszy.























czwartek, 14 marca 2013

Kolorowo...


Kolorowo... I z resztek...
Bo niby dlaczego, chłopak powinien nosić spodnie tylko w granatowym, szarym, czarnym lub brązowym kolorze? Nudne to trochę. Moje dziecko będzie nosiło czerwono-turkusowo-beżowe.
Dziesięciolatkowi zapewne bym czegoś takiego nie uszyła, ale prawie trzylatkowi... czemu nie...

Ścinków wszelkiego rodzaju (tych większych i tych mniejszych) u mnie dostatek, wypadało po raz kolejny wziąć się za nie. Tym razem padło na sztruks. Żadnego projektu wcześniej nie zrobiłam, po prostu na bieżąco kroiłam kawałki i zszywałam. Momentami musiałam się nakombinować, żeby optymalnie wykorzystać każdy kawałek tkaniny, i żeby nic nie zabrakło.
I wyszło, co wyszło...
A wykrój pochodzi z burdy 9/2005, zmieniony przez to pokrojenie na kawałki. I kieszenie są inne.
Na razie fotki bez modela. Jak przyjdzie wiosna, to model portki założy i fotkę zrobię.

Właśnie, wiosna, mogłaby wreszcie nadejść, bo zima już mi uszami wychodzi. Ja wiem, że mróz (na szczęście niewielki), to norma w marcu, ale... 
Inni mają jeszcze gorzej, bo śniegiem zasypani. U mnie śniegu brak i pewnie już nie spadnie bo niż w odwrocie.








































środa, 6 marca 2013

Kamizelka moro...


Nakupowało się ortalionu, to trzeba go teraz wykorzystać. Ten moro, nie miał (w przeciwieństwie do pozostałych kolorów) konkretnego przeznaczenia.
I tak leżał sobie w szafie, i leżał, i leżał, czekając, aż mi coś do łba przyjdzie.
I właśnie przyszło, uszyłam dziecku kamizelkę. Nie wiem, kiedy ją założy (więc na razie zdjęć na modelu nie będzie), skoro zima ma powrócić na dłuższy czas. Na mrozy się nie nadaje.
Przymiarka była (oj, nie jest to prosta sprawa) i cóż... myślę, że ze trzy lata ją ponosi.
Wykrój wiadomo, z burdy, ten sam, co przedstawiane wcześniej kurtki.


Po raz kolejny stwierdzam, nie lubię szyć ortalionu. Chociaż samo szycie jeszcze ujdzie, najgorsze jest stebnowanie. Niby człowiek robi to prosto, a wychodzi krzywo. I na dodatek się marszczy.
Za to idealnie nadaje się na śnieg, szczególnie na ten mokry. Wszystko pięknie po nim spływa, łącznie z brudem. 


Dlaczego ona taka jakaś wymiętolona na tych fotkach? Na żywo tego nie zauważyłam.