wtorek, 27 stycznia 2009

Sweter skończony…


Sweter dla mojego T skończony…





Od mojego różni się tylko fasonem i długością ściągacza. Włóczki na szczęście wystarczyło. Został nawet jeden motek. Gdybym to mogła wcześniej przewidzieć… Sweter byłby trochę dłuższy… ale nie będzie. Będzie za to czapka, też dla mojego T.
A teraz kończę szalik. Nawet nie pamiętam, kiedy zaczęłam go robić. Chyba daaaaawno temu.

I poprawiona wersja swetra (pod szyją), który kiedyś pokazywałam…













 
Miałam zacząć w tym tygodniu szycie sukienki ślubnej, ale złapałam wirusa, źle się czuję i odłożyłam to na później.





środa, 21 stycznia 2009

Koniec...


Skończyłam. Wczoraj wystebnowałam co trzeba i obszyłam dziurki (przy okazji skrzywiłam „naprawioną” igłę i wylądowała w koszu), dzisiaj przyszyłam guziki i wyprasowałam. Jutro będzie czyszczenie. Ta tkanina przyciąga do siebie prochy i śmieci wszelkiego rodzaju.
Niby wszystko ok, a jednak coś mi nie pasuje. Doszłam do wniosku, że poprzedni płaszcz, z boucle, wyszedł mi lepiej.  
Zastanawiam się, co dalej…     Chyba ślubna kieca…
A propos…  Ujrzałam ostatnio, na wystawie sklepowej,  suknię prawie idealną. Zwyczajna, skromna, prosta, odcinana pod biustem, bufiaste rękawki…  Coś w stylu bohaterek powieści Jane Austen. Ewenement wśród tych wszystkich bez, przyozdabianych różnymi pierdółkami.
Ale…
- jak wiadomo, ja nie chcę białej
- szkoda mi kasy, na coś, co założę tylko raz (nie wiem ile kosztuje, pewnie dużo, jak to   w takich przypadkach bywa), nie wiem, czy się ją da potem przerobić
- mam już materiał i wykrój na szycie

Zdjęć płaszcza oczywiście na razie nie posiadam (i chyba nie zrobię, bo mi się nie podoba), więc w zastępstwie zamieszczam inny, uszyty jakieś cztery lata temu, wspomniany wyżej, z boucle. Obawiałam się, że nie dam sobie rady, ale zaryzykowałam i myślę, że nie jest źle, jak na pierwszy raz.
Tak w ogóle, to chciałam wtedy płaszcz kupić, połaziłam po sklepach i... no cóż, nie stać mnie było na wydanie 1000 zł, a tyle kosztował porządny, polski produkt.
Wygląda na ciepły, zimowy, ale w rzeczywistości tak nie jest, nie ma ocieplenia. Na 5-8 stopni na plusie moze być.











poniedziałek, 19 stycznia 2009

Pospacerowałam sobie...


 
Wczoraj to sobie nieźle pospacerowałam…  Chciałam iść jeszcze dalej, ale pod czeską granicą dość mocno wiało (otwarta przestrzeń), no i się nie dało (zzziiimno…).
Chyba znów polubię zimę…




















poniedziałek, 12 stycznia 2009

Zimowy las…


Gdyby mi ktoś jakis czas temu powiedział, że będę biegać cztery godziny po lesie (kiedy śnieg i mróz, bo latem to wiadomo), z aparatem, popukałabym się w czoło.
A wczoraj właśnie coś takiego się wydarzyło. Było suuuper, zimowy las jest cudny. Dziwna rzecz, w ogóle nie zmarzłam…


















piątek, 2 stycznia 2009

Taki drobiazg…


Takie coś na komórkę sobie zrobiłam. Tak, ja, wróg nr 1 telefonów komórkowych,  stała się jego posiadaczką. Ale to świąteczny podarunek od mojego T, więc…



Problem polega na tym, że ja nie potrafię szydełkować. Czarna magia, nie mogę załapać, o co w tym wszystkim chodzi. Same słupki, to zdecydowanie za mało i najwyżej mogę sobie zrobić taki oto drobiazg.
Muszę jeszcze przyszyć guzik, ale na razie nie wiem,  który wybrać. Chyba mam ich za dużo.