Sweter skończony. Wyszedł jak wyszedł, taki sobie, na kolana oczywiście nie powala. Już zaczęłam robić podobny, dla mojego T. Żeby mi tylko włóczki wystarczyło. Na swój zużyłam siedem motków i odrobinkę ósmego. Teraz mam prawie dziewięć do dyspozycji, ale mój T potrzebuje zdecydowanie więcej niż ja. Zobaczymy, może się uda, najwyżej będzie trochę przykrótki.
Koszule są już u T. Podobają się, zadowolony. Tylko tak jakby troszkę przymałe są… Ale to już nie moja wina, bo jak się dużo je… Cóż, centymetrów ostatnio przybyło. Przyjdzie wiosna, będzie rower, będą góry i wszystko wróci do normy.
I dla równowagi tunika. Tak, pokazywałam, ale bez ludzia. Tym razem na ludziu.
Oraz w wersji z paskiem i solo (bez swetra)…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz