piątek, 22 lutego 2013

Plecak...


W końcu wymęczyłam...
Do szycia tego plecaka przymierzałam się kilka miesięcy. Zawsze znajdowałam powód, aby to odwlec. Samo szycie też trwało dość długo. Kieszonek (poza jedną, wewnętrzną) i innych duperelek brak. Nie miałam ochoty na tego typu zabawę.
Ten sam króliczkowy sztruks, z którego szyłam dawno temu ogrodniczki i kurtkę.
Wykrój zrobiłam sama, tak się akurat złożyło.
Przydałoby się wyprodukować jeszcze jeden plecak, tym razem z innej tkaniny, może z ortalionu? Nie wiem jednak, kiedy to uczynię, chęci zero, zdecydowanie wolę ubrania.





















środa, 13 lutego 2013

Nowe, małe zakupy...


To takie moje nowe, małe zakupy z Allegro. Ma z tego powstać misiowa bluza, podszewka do swetra, spodnie, koszula i coś w rodzaju kurtki. A z tego, co zostanie, to się jeszcze zobaczy.

Istnieje także stos "starych" tkanin i czeka, i czeka, i czeka... Ja nie wiem, kiedy to wszystko poszyję.  Muszę się sprężyć, bo jak przyjdzie wiosna, zrobi sie ciepło, nie pozostanie na szycie wiele czasu.







piątek, 8 lutego 2013

Kocia czapka...


Mój mały wielbiciel kotów doczekał się w końcu kociej czapki. Niby ma już jedną, ale tamta tak jakoś słabo mi wyszła. Do kompletu golf-szalik, aby przy okazji w szyjkę ciepło było.
Włóczka Kotek (tym razem nie z resztkowego archiwum, lecz świeży zakup), kolor coś w rodzaju turkusowo-morski (czyli jeden z moich ulubionych, na fotkach oczywiście wyszedł inny), wydrutowane podwójną nitką, po pierwsze, żeby było grubsze, po drugie, żeby mi szybciej poszło.




















Wczoraj była całkiem przyjemna pogoda (w końcu przestało wściekle wiać i wyszło słońce), to udało mi się obcykać czapkę na modelu. 

 













środa, 6 lutego 2013

Z puchatkowych resztek...


Tym razem udało się zrobić zdjęcie. Jakość niezadowalająca, ale trudno, nie chce mi się cykać drugi raz.
Taki oto sweterek mi wyszedł z puchatkowych resztek.  Zaczęłam go robić dawno temu. Niestety, ilość owych resztek okazała się niewystarczająca, zabrakło mi na rękawy. Nie wiedziałam, co z tym fantem zrobić, dokupić się nie dało (Anilux jak wiadomo podzielił los wielu polskich zakładów i już nie istnieje, cóż za chory kraj), nie miałam też nic zastępczego. W końcu wpadłam na pomysł, żeby włóczkę zastapić polarem. I zastąpiłam.
Oczywiście rękawy okazały się za długie (zawsze tak się okazuje), więc Trzpiot zapewne długo go ponosi.