piątek, 26 listopada 2010

Walonki…


Postanowiłam Michałkowi uszyć butki. Chciałam kupić, nieźle się naszukałam,  i d… Znalazłam tylko chińskie, a ja od wielu lat bojkotuję towar "made in China”.  Jedynie w przypadku elektroniki  poddałam się niestety. Polskie były, owszem, ale nie na mrozy, raczej takie futrzane kapcie. Największy rozmiar 11, czyli też odpada.
Wiadomo, z szyciem sobie radzę, gorzej z wykrojami. A ponieważ żadnego wykroju nie znalazłam (może nie potrafię szukać), zrobiłam go sama. Wyszło jak wyszło, nie jestem do końca zadowolona, następnym razem postaram się poprawić błędy. Bo na pewno uszyję jeszcze jedne.

Polar na wierzch, polar na podszewkę i między nimi jeszcze ocieplenie. I wyszło tak…











Trochę zaległości…


Troszkę czegoś, co wyprodukowałam dawno temu, ale z powodu nieobecności nie zamieściłam.

Tunika przerobiona. Fason ciążowy, ale tak ogólnie, nie na ciążę. No ale w tym czasie się przydała. Źle ustawiłam aparat i kolory wyszły koszmarnie.




A kiedyś wyglądała tak…



Była ogromna (dawno temu, w latach 90, takie się robiło), źle się w niej czułam. Sprułam do wysokości pod biustem i przerobiłam górę jeszcze raz. Rękawy też prawie w całości poprawiłam.

  
Tunika (bo na kiecę za krótka przy moich obecnych wymiarach), szyta na czas ciąży, z myślą, że po też będę ją nosić. Na razie wisi w szafie, bo jest za wielka na mnie (jak miałam mega brzuch też była za wielka), zrobiłam błąd przy szyciu i najpierw muszę go naprawić. Poza tym wykrój przeznaczony jest na cienkie, lekkie, zwiewne tkaniny, a nie na sztruks. Ja to zawsze muszę coś namieszać.





A to letnia kieca (to ta tkanina, o której kiedyś pisałam, prezent od T) . Tegoroczne lato nie sprzyjało jej noszeniu, gdyż ledwo się w nią wcisnęłam. Fotka z roku ubiegłego, już we dwójkę.





Biała tunika, była bez ludzia, teraz na ludziu. Z dekoltem coś nie tak mi wyszło, ale trudno, poprawiać nie będę, najwyżej zatrzask przyszyję.







I kieca ślubna, której też nie było okazji zamieścić…







czwartek, 25 listopada 2010

Minął rok i…


Baaaaardzo długo mnie tu nie było. Czas wrócić po ponad rocznej przerwie. Bo najpierw był wyjazd, potem remont, a potem… stało się coś cudownego, czyli ujrzałam dwie kreski na teście. I oto w kwietniu pojawiła się moja główna „przyczyna” nieobecności…




Będąc w ciąży mogłam dużo zdziałać w dziedzinie robótkowej, ale tak mi się nie chciało… O prowadzeniu bloga już nie wspomnę.