niedziela, 20 maja 2007

Polarowy sweter…

    
No i nie przejechałam tych 60 km. Zmieniłam plany, wybrałam inną trasę.  Co się odwlecze… Jeśli w następny weekend pogoda dopisze, na pewno nadrobię zaległości.
Zrobiłam dziś kilka cm swetra…   Jak mi to opornie idzie…   Chyba rzucę go w kąt i zajmę się czymś innym. Dobrze byłoby wrócić do pomysłu związanego z tuniką, nie mam tylko odpowiedniej włóczki. 
Postanowiłam w końcu wrzucić na bloga coś, co skończyłam kilka tygodni temu. Był sobie stary, przyniszczony, prawie bezużyteczny polar…   Teraz jest bardzo ciepły sweter…










niedziela, 13 maja 2007

Mam nowego bloga…


Blog rowerowy założony. Tylko założony, bo muszę jeszcze popracować nad jego wyglądem. Będę zamieszczać na nim fotki z moich wycieczek rowerowych. A blog robótkowy niech pozostanie robótkowym, z odrobiną muzyki oczywiście.
Nie wiem tylko, co się dzieje. Wyskakuje mi komunikat, że mam 0 MB wolnego miejsca na koncie, a to przecież niemożliwe. Natomiast, kiedy kliknę w „schowek obrazków” nic się nie wyświetla.
Dziś wreszcie wsiadłam na rower. Po raz pierwszy (wstyd!) w tym sezonie przekroczyłam granicę 30 km (36). Słabo mi idzie, jest połowa maja, powinno być chociaż 50. Ale na przyszły weekend (o ile oczywiście pogoda dopisze), planuję przejechać 60 km. To będzie jedna z moich ulubionych tras.



niedziela, 6 maja 2007

Koniec weekendu…


Wszystko, co dobre, szybko się kończy…   Koniec długiego weekendu, jutro powrót do pracy…   Jak mi się nie chce…   Muszę wstać o 4.30…   Przydałyby się jeszcze dwa tygodnie wolnego…
Nie wiem, co ja w ten weekend robiłam, druty i szycie prawie stoją w miejscu. Spódnicę właściwie skończyłam, muszę jedynie zrobić jakieś zapięcie (nie mam konkretnego pomysłu). Kiepsko mi to wyszło, po prostu, tkanina nie pasuje absolutnie do wykroju (zorientowałam się o co chodzi dopiero po wykrojeniu). Środki są krótsze, boki dłuższe, czyli niezamierzona asymetria. Trudno, będę nosić taką, jaka jest, przecież nie wyrzucę do śmieci.  Teraz żałuję, że nie pomyślałam o spódnicy falbaniastej.
Kolarko-szorty też gotowe. Nieźle się namęczyłam. Maszyna nie chciała tego szyć (nie mam pojęcia, co się z nią dzieje, dawniej nie miałam takich problemów), albo przepuszczała, albo zrywała się nitka. Dopiero, jak podłożyłam papier, mogłam normalnie skończyć. Teraz mam zajęcie, trzeba te papierowe strzępki wyskubać. 
Wzięłam się  także za lnianą sukienkę. Coś mnie w pewnym momencie zaćmiło i musiałam pruć, a potem oczywiście przeszyć od nowa.

Chyba założę nowy blog, rowerowy, z fotkami z moich wycieczek. Doszłam do wniosku, że zamieszczanie ich tutaj, między robótkami,  jest trochę bez sensu.

To będzie ostatni raz…


























wtorek, 1 maja 2007

Mały problem…

  
Buuuu… nie będę mieć jednej sukienki. Okazało się, że zabraknie mi tkaniny. Tak to jest, jeśli kupuje się coś w ciemno, bez konkretnego przeznaczenia (bo jak go kupowałam, to rzeczywiście nie wiedziałam, co uszyję), bo się akurat spodobało, bo wyprzedaż.
W drugim przypadku też niewiele brakowało, na styk, nie został nawet 1 cm. 
Zastanawiam się teraz, co mam zrobić. Są dwie możliwości, albo sukienka bez rękawów, albo tunika…  Na bluzkę materiału jest za dużo, spódnicy nie chcę. Chyba jednak wybiorę tunikę…

Wrzuciłam dziś fotki na komputer i okazało się, że połowa do niczego się nie nadaje. Wyszły zbyt ciemne, prawie nic nie widać. Będę musiała zrobić powtórkę, tym razem bliżej okna.

A płaszcz wygląda tak…