niedziela, 25 marca 2007

Robótkowy zastój...


No i jest Kryształowa Kula. Brawo Adaś! W ogóle był to niezły weekend dla polskich sportowców.
Zaczęłam szyć płaszcz. Na razie niewiele tego jest. Zrobiłam nawet fotkę, ale nie zamieszczę jej na blogu, bo prawie nic nie widać. Po raz pierwszy i ostatni użyłam flesza. Najgorzej będzie z kieszeniami. Akurat takich nigdy nie robiłam. Nie wiem, czy efekt będzie taki, jakiego oczekuję. Tu wychodzi brak szkoły odzieżowej. 100% samouk nie wszystko potrafi.
Rękawów oczywiście nie skończyłam, na razie jest jakieś ¾. Dam sobie jeszcze kilka dni szansy.




piątek, 16 marca 2007

Szalik…

  
Fotka szalika zrobiona.  Nie wysiliłam się specjalnie. Przy swetrach, czy czapkach lubię coś pokombinować, w przypadku szalika nie chce mi się, wolę zwyczajny, prosty wzór. Oto on.





Następna robótka drutowa postępuje (nie tak szybko jednak, jakbym chciała, za dużo wolnego czasu spędzam ostatnio przed kompem), prawie skończyłam przód i tył, zostały jeszcze rękawy. Sztruks na płaszcz kupiony. Wczoraj przerysowałam wykrój z Burdy (jak ja tego nie cierpię), dziś kroiłam materiał (tego nie cierpię jeszcze bardziej, na dodatek mam trochę tępe nożyczki). Może jutro wezmę się za szycie…

Przydałoby się w końcu zrobić album na fotosiku. Tylko do tego potrzebne są fotki, a ja wciąż nie mogę się wziąć za ich zrobienie. Mam jedynie czapki i chyba od nich zacznę.




niedziela, 11 marca 2007

Płaszcz...


Szalik oczywiście gotowy, od dłuższego czasu. Jak zrobię fotkę (do tej pory mi się nie chciało), wrzucę na bloga.
Marzy mi się czerwony płaszcz. Od daaaaawna… Ale dopiero teraz przymierzam się do szycia. Nie wiem tylko, czy nie będę miała problemu z kupnem tkaniny, właśnie w tym kolorze. W mojej „wsi” oczywiście nie ma (nie mogę zrozumieć, dlaczego właściciele sklepów sprowadzają same brązy, beże i szarości), ale wybieram się na zakupy do dużego miasta i liczę na to, że tam coś znajdę. Wykrój oczywiście z Burdy.




Słyszałam, że czerwone płaszcze mają zalać polskie ulice (albo już zalały). Teoretycznie nie jest to dobra wiadomość, ale jeśli mieszka się w miejscu, gdzie 90% ludzi nie uznaje innych kolorów poza beżami, brązami i szarościami (bez względu na modę i chyba o to chodzi w przypadku zawartości sklepowych półek), nie mam się czym przejmować.