sobota, 20 września 2014

Spodenki z odzysku...


Kupiłam w lumpie kilka par spodni, m.in. jasnobłękitne, letnie, bawełniane, cienkie, 7/8. Musiałam kupić, bo nie miałam po ciąży co na tyłek włożyć. 
Później centymetrów powoli ubywało, wróciłam do starych portek i tamte stały się bezużyteczne.
Poleżały trochę w szafie... i w końcu postanowiłam je przerobić. Obcięłam nogawki (teraz sięgają tuż przed kolano), odcięłam pasek (dzięki temu stan troszkę się obniżył), zwęziłam i mam na lato coś "nowego". Na bloga nie wrzucę, gdyż więcej tam fabryki niż mnie.
Obcięte nogawki nie mogły się zmarnować, więc wygrzebałam dodatkowo z dna szafy kawałek szmatki pozostałej po szyciu mężowej koszuli, pocięłam, pozszywałam i moje dziecko ma krótkie spodenki.
Nie wiem nawet, ile razy je założył. Dwa? Trzy? Sudeckie lato mocno deszczowe było, dlatego mało okazji na takie ubranka. I dosyć późno je uszyłam, gdzieś na przełomie lipca i sierpnia.




































































wtorek, 2 września 2014

Bluzka...


Trzy lata temu zakupiłam kawałek różowej dzianiny. I przy okazji kilka innych tkanin też. O ile sobie przypominam, miał to być "przedłużacz" do pewnej przykrótkiej (nie wiem, dlaczego coś takiego swego czasu wyprodukowałam) bluzki. Później się okazało, że dzianina do tego celu nie pasuje, więc odeszła w zapomnienie.
Z tych innych tkanin, już dawno coś poszyłam, a ona leżała sobie, leżała, leżała i czekała na lepsze czasy... 
A potem mi się przypomniało o jej istnieniu, jednak nie miałam pomysłu na wykorzystanie. Coś tam mi niby świtało, ale centymetrów brakowało.
Niedawno coś jednak uszyłam, w końcu. Wykrój tym razem nie z Burdy, a z Anny 1/2014. Postanowiłam przeprosić się z pisemkiem i dać mu jeszcze jedną szansę. Bo kiedyś się zraziłam. Sukienka do tej pory nieskończona, a bluzka nie taka, jaka być powinna. A wszystko przez dodatki na szwy. Jestem przyzwyczajona, że od zawsze ich nie było i sama sobie je dodawałam . W Annie niestety są i zamiast sprawę ułatwić, mocno mi ją skomplikowały.
Tym razem przerysowałam wykroje i wycięłam je bez dodatków na szwy. I problemy się skończyły.
Na rękawy różu zabrakło, więc wzięłam kawałek chabru (tak, to jest chaber, fotki "kłamią"), który pozostał po innej bluzce. W pierwszej wersji miała to być koronka (ścinki po sukience), nawet już ją pocięłam... i szybko zrezygnowałam.