sobota, 28 czerwca 2014

Przeciwwiatrowo...


Kurtka uszyta tuż przed wakacyjnym wyjazdem. Ot, taki sobie zwyczajny ortalion, na deszczową pogodę. Ledwo zdążyłam. Poza jednym drobiazgiem. Miały być gumki w rękawach i nie ma gumek w rękawach. Może kiedyś będą...
Tak się złożyło, że na deszcz prawie się nie przydała (coś tam padało, ale mało i krótko), za to na wiatr owszem. Bo bywało, że wiało. I to nieźle wiało. Fakt niezaprzeczalny, chroni dobrze i jest leciutka jak piórko.
Sobie też taką uszyłam. I mężowi, ale jemu inny fason (kangurka) i kolor (moro). Z początku marudził, że za szeroka, że mu będzie w niej, jak w namiocie (w sensie gorąco), ale potem wyszło na moje. Pewnie, jak się takie coś założy w mieszkaniu, to wiadomo, będzie gorąco, natomiast na wietrznej plaży...  całkiem inna bajka.
Michał, podobnie jak mama (czyli ja) i tato, nie potrafi chodzić po plaży w butach. Jak sobie nóg nie wymoczę, to...  Tak się po prostu nie da... 








































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz