poniedziałek, 30 czerwca 2014

Na zielono...


Mało je, mało pije... a rooośnie...  
Z w/w powodu musiałam dziecku uszyć jakieś letnie portki, bo by nie miał czego na pupę założyć.
Zakupiłam w tym celu dwie tkaniny. Tkanina pierwsza (poniższa zieleń) okazała się być w porządku (nawet żałuję, że nie kupiłam więcej), spodnie dawno uszyte, natomiast tkanina druga troszkę mniej i...  leżakuje...  
Na pewno ją wykorzystam, ale dopiero wtedy, jak wpadnie mi do głowy odpowiedni pomysł na to wykorzystanie. 
Na razie myślę, z czego by tu uszyć jeszcze jedną parę. 
Po raz kolejny postawiłam na klasykę. Wykrój dobrze znany, czyli Burda 4/2013.




















































sobota, 28 czerwca 2014

Przeciwwiatrowo...


Kurtka uszyta tuż przed wakacyjnym wyjazdem. Ot, taki sobie zwyczajny ortalion, na deszczową pogodę. Ledwo zdążyłam. Poza jednym drobiazgiem. Miały być gumki w rękawach i nie ma gumek w rękawach. Może kiedyś będą...
Tak się złożyło, że na deszcz prawie się nie przydała (coś tam padało, ale mało i krótko), za to na wiatr owszem. Bo bywało, że wiało. I to nieźle wiało. Fakt niezaprzeczalny, chroni dobrze i jest leciutka jak piórko.
Sobie też taką uszyłam. I mężowi, ale jemu inny fason (kangurka) i kolor (moro). Z początku marudził, że za szeroka, że mu będzie w niej, jak w namiocie (w sensie gorąco), ale potem wyszło na moje. Pewnie, jak się takie coś założy w mieszkaniu, to wiadomo, będzie gorąco, natomiast na wietrznej plaży...  całkiem inna bajka.
Michał, podobnie jak mama (czyli ja) i tato, nie potrafi chodzić po plaży w butach. Jak sobie nóg nie wymoczę, to...  Tak się po prostu nie da...