niedziela, 12 lutego 2012

Czapka i szalik, ale nie komplet…


Takie dwa drobiazgi ostatnio zrobiłam.

Czapka z Czterdziestki dla mnie, taka zwyczajna, prosta (śpieszyło mi się, to z wzorami nie kombinowałam), na ciepłą zimę (naprodukowałam tego sporo, ale raczej na mrozy i…  nie miałam co na siebie włożyć), której aktualnie brak, więc leży zapomniana.








I szalik dla mojego dziecka, na aktualne mrozy. Nie posiadał takowego (wyrodna matka wcześniej nie zrobiła), więc trzeba było szybko zaległości nadrobić. Wspomniana wyżej Czterdziestka plus coś zachomikowanego w archiwum, prawdopodobnie Kotek. Bardziej by pasiło coś ciemnoniebieskiego lub granatowego, ale niestety, nie posiadam w ilości odpowiedniej, dlatego padło na zieleń.










czwartek, 2 lutego 2012

Czapki trzy...


Uszyłam. Dość dawno temu, ale dopiero teraz zamieszczam fotki. Te uszy, to mi nie za bardzo wyszły, tzn. nie są naszyte tak, jak bym tego chciała. Powinno być super równiutko a nie jest.
I przy okazji uszyłam jeszcze dwie. Teoretycznie miała być jedna, ale miałam wielki problem z wyborem koloru. Pomarańczowy, czy rudy? Rudy, czy pomarańczowy? Zwróciłam się też z prośbą o radę do męża, niestety bez rezultatu.
Jast więc i pomarańczowa, i ruda.
A uszy?  Tym razem wymyśliłam je sama. I wszyłam w szwy, wygląda to zdecydowanie lepiej.









A poza tym, to jakiś czas temu naszła mnie wielka ochota na szycie. I jakoś nie mogę tego w stopniu pożądanym wykorzystać. Czapki to za mało.
Moje kochane dziecko bardzo chce mamie pomóc, a czym się taka pomoc kończy? Wiadomo…